Chomik Tygrys w Teatrze Animacji. Recenzja

Na Chomika Tygrysa w Teatrze Animacji wybrałam się w przedpołudnie w dzień powszedni. Na widowni zasiadły głównie grupy- przedszkolaki i dzieci wczesnoszkolne w towarzystwie ledwie kilkorga dorosłych.
I bardzo dobrze, bo dzięki temu dowiedziałam się wiele o tym, jak reagują na Chomika Tygrysa dzieci.
Pozwólcie więc, że zamiast pisać o swoich wrażeniach, oddam głos dzieciom.
Spektakl zaczyna się od wielgaśnych dłoni, które wsuwają się na scenę. Wyglądają one nieco śmieszno-dziwacznie, nic dziwnego, że bardzo to dzieci bawi. Dłonie kryją w sobie zwierzątko, sympatycznego, przytulnego rudzielca. W ten sposób dowiadujemy się, że jesteśmy w klatce chomika. Chomik przedstawia się: jestem Tygrysem! Dzieci na widowni protestują, bo wyraźnie im się to nie zgadza. Nie zgadza im się też to, że Tygrys twierdzi, że przeżywa przygody i wykazuje się odwagą na swoim kołowrotku.
W ułożone, wygodne życie Tygrysa wkracza Karaluch, gość z prawdziwego świata, który zaprzyjaźnia się z Tygrysem. Niestety, ręce (te, które tak pięknie dbają o chomika Tygrysa) brutalnie porywają Karalucha do UBIKACJI, aby się rozprawić ze „wstrętnym robalem”. Chomik Tygrys musi więc zebrać odwagę (a tej ma niewiele) i wyruszyć w świat, aby uratować przyjaciela.
W drodze poznaje Złego i Parszywego szczura. Właściwie dzieci poznają szczura zanim wejdzie na scenę, dlatego, że pojawia się on najpierw na widowni. Dzieciaki piszczą więc i krzyczą, trochę z zaskoczenia, trochę z ekscytacji. Chwilę potem okazuje się , że Zły i Parszywy jest całkiem sympatyczny i chce pomóc Tygrysowi. Dzieci zagrzewają bohaterów wymyślonymi okrzykami i wspólną piosenką na odwagę.
Akt pierwszy kończy się nawoływaniem do wyprawy do UBIKACJI. Całkiem z resztą słusznie, bo małym dzieciom nigdy za wiele przypominania, czy nie potrzebują siusiu

fot.Maciej Hanusek, źródło: FB @Teatr Animacji
Drugi akt to akcja ratowania Karalucha z otchłani UBIKACJI. Jest więc groteskowo groźnie, gdy zbudowana w wielgaśnych papierów toaletowych konstrukcja grozi połknięciem. Jest też trochę humoru toaletowego a nawet urwane w pół słowa przekleństwo. Dzieciaki chichrają się i tupią z zachwytu, gdy okazuję się, że w toalecie można nawet mówić brzydko. W najważniejszej scenie, Chomik brawurowo zatyka UBIKACJĘ szczotką toaletową ratując przyjaciół. Dzieci wiwatują i razem z bohaterami śpiewają końcową piosenkę.
Chyba nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że bardzo się to wszystkim dzieciom podobało. Chomik Tygrys jest przede wszystkim bardzo łatwym, angażującym w odbiorze spektaklem. Historia jest dość prosta i łatwo ją śledzić nawet czterolatkowi. Dzieci mają też okazję włączyć się, pokrzyczeć i pośpiewać. Oczywiście pytania do widowni niosą te ryzyko, że można usłyszeć nie tę odpowiedź, na którą się czekało, albo że widz się zbytnio rozochoci, ale moim zdaniem, to dodaje uroku i dowodzi odwagi twórców.
Być może interaktywność i rozrywkowość spektaklu powoduje, że główne przesłania historii lekko schodzą na drugi plan. A jest to przecież sztuka o przyjaźni, przełamywaniu stereotypów i odwadze, która drzemie w każdym. Mam nadzieję, że dzieciakom udało się nieco z tej lekcji wynieść. Jeśli jednak tylko (i aż) świetnie się bawiły, to i tak polecam Chomika Tygrysa. Jest to jeden z niewielu spektakli, które można bez naciągania polecić już czterolatkom. Dorośli, jeśli uda im się przymrużyć oko, też mogą się na nim dobrze bawić.
CHOMIK TYGRYS
autor: Malina Prześluga, reżyser: Laura Słabińska
Premiera: 19.09.2015